Piłka nożna
Młodzieżowiec z doświadczeniem
Mateusz Madzia (rocznik ’99), „rekordzista” z już niebagatelnym, 10-cioletnim stażem, bohaterem kolejnego wywiadu.
Jak to się stało, a przede wszystkim – kiedy trafiłeś do Rekordu?
- Do Rekordu trafiłem w 2010 roku, kiedy Tata dowiedział się od znajomego o tzw. szkółce niedzielnej w klubie. I tak znalazłem się wraz z kuzynem na pierwszych zajęciach sportowych u trenera Jana Pichety.
Przez te wszystkie lata przeszedłeś przez wszystkie szczeble młodzieżowej piłki w naszym klubie – ilu trenerów prowadziło Cię w tym czasie?
- Po pierwszych zajęciach Jan Picheta, skierował mnie na trening młodzików młodszych, do trenera Daniela Lecha. Przez następne lata i szczeble i szkolili mnie: Mariusz Gąsiorek, Krzysztof Kania, Wojciech Błasiak i Tomasz Skowroński. Następnie zacząłem uczęszczać do naszej SMS, gdzie na początku kontynuowałem treningi z trenerem Skowrońskim, a futsalowe szlify doskonaliłem pod okiem Andrei Bucciola. Po gimnazjum zaczęła się „przygoda” w liceum z trenerami Piotrem Kusiem i Szymonem Niemczykiem. W juniorach zauważył mnie trener Wojciech Gumola i zaprosił na treningi z pierwszym zespołem. I tak do dziś trenował mnie jeszcze trener Piotr Jaroszek, a aktualnie Dariusz Mrózek.
Przez ten czas uzbierało się również sporo sukcesów – medali i tytułów z Młodzieżowych MP w futsalu, a nawet miano „króla strzelców” jednego z turniejów…
- Sukcesów było sporo. Jako jeden z nielicznych mam w dorobku złoty medal w każdej kategorii wiekowej, a w sumie jest ich dziewięć. Jeden z lepszych turniejów rozegrałem w Pniewach, gdzie zdobyłem dziewięć bramek i zostałem drugim strzelcem turnieju, niestety nie jego „królem”.
Trzy i pół roku temu, w Żmigrodzie, zaliczyłeś swój debiutancki sezon w III lidze, czy i co w ogóle pamiętasz z tego meczu?
- Dobrze pamiętam swój seniorski debiut w trzeciej lidze, w meczu zremisowanym 1:1. Trener Gumola dał mi szansę debiutu pod koniec spotkania, gdy przegrywaliśmy 0:1. W jednej z ostatnich akcji, po wrzutce w pole karne, zgrałem głową do Łukasza Szędzielarza, a on umieścił piłkę w bramce.
W sumie uzbierałeś tych występów w III lidze – 62, nie powinno być ich ciut więcej?
- Zawsze mogło być tych meczów więcej. Na początku mojej przygody z seniorami wspomagałem także zespół juniorów walczący w Śląskiej Lidze o najwyższe cele. Także moja pozycja i status młodzieżowca na środku obrony nie dawały mi wielu szans, w konkurencji z takimi zawodnikami jak kapitan drużyny Dariusz Rucki, czy Michał Bojdys.
Kto jest piłkarskim wzorcem Mateusza Madzi?
- Moim piłkarskim wzorcem jest na pewno Sergio Ramos. Od zawsze podoba mi się jego zaciętość i charakter jaki pokazuje na boisku.
U każdego z naszych trenerów III-ligowej drużyny grywałeś w środku obrony lub na pozycji „nr 6”, a Ty w której roli czujesz się najlepiej?
- Dobrze gra mi się na obu pozycjach. Aczkolwiek na pozycji „numer 6” jest większa możliwość podłączenia się do akcji ofensywnych, gra się tam bardziej swobodnie.
Dwa lata temu zdawałeś maturę, jakieś rady dla młodszych kolegów z zespołu, których niebawem czeka „niestandardowy” egzamin dojrzałości…. Przy okazji, sam nie zakończyłeś swojej edukacji na maturze?
- W liceum nauczyciele dobrze przygotowali nas do egzaminów maturalnych i udało mi się zdać z wynikiem pozytywnym. Chłopakom zdającym w tym roku i następnych poradziłbym - nie stresować się za wiele przed egzaminami i zawierzyć swoim umiejętnościom oraz wiedzą przekazaną przez nauczycieli. Dacie radę! A sam na razie jestem studentem drugiego roku w Wyższej Szkole Edukacji w Sporcie.
A co w ogóle porabiasz w czasie, gdy piłkarski świat stanął w miejscu?
- Codziennie realizuję rozpiskę przygotowaną przez trenera Mrózka. W wolnym czasie gram w FIFĘ, oglądam filmy i seriale na Netfliksie. Teraz gdy już można opuszczać dom w celach rekreacyjnych, jeżdżę z dziewczyną na rowerze, wspólnie spacerujemy.
TP/foto: PM