Piłka nożna
Rekord B-B – LKS Jawiszowice 4:1 (0:0)
Małopolski czwartoligowiec sprawdził dyspozycję bielszczan w szóstym, tej zimy, test-meczu.
Rekord Bielsko-Biała – LKS Jawiszowice 4:1 (0:0)
1:0 Szymański (55. min.)
2:0 Gleń (61. min.)
3:0 Gleń (80. min)
4:0 Gaudyn (84. min.)
4:1 ... (88. min.)
Rekord: Żerdka (Kucharski) – Gaudyn, Madzia, Kareta, Caputa, Iwanek, Wyroba, Szymański, Sobik, Guzdek, Wójcik oraz Waliczek, Madzia, Żołna, Wróblewski, Kowalczyk, Tomko, Gleń, Czaicki, Wróbel
Przypomnijmy, iż ekipa z Jawiszowic w trybie „last minute” pojawiła się w sparingowym planie bielszczan w miejsce Podhala Nowy Targ, które odstąpiło od gry z „rekordzistami”. Ale jak mówią – nie ma tego złego…. Pierwsza część meczu była dla biało-zielonych, niczym droga przez mękę. Widać był, że podopieczni Dariusza Mrózka bardziej zmagają się z własną niemocą, niż ze skądinąd prezentującym dojrzały i przemyślany futbol czwartoligowcem. Nie trzeba być szczególnej klasy ekspertem, aby dostrzec, że gracze dowodzeni przez grającego trenera – Przemysława Pitrego, byli ruchliwsi i bardziej aktywni w ofensywie. Trudno wobec „rekordzistów” czynić o poruszanie się w jednostajnym tempie, bez przyśpieszenia pod bramką rywali. Po prostu na tym etapie zimowych przygotowań u intensywnie i mocno trenujących bielszczan muszą się pojawić symptomy zmęczenia. Tak musi być i basta! Dlatego nie dziwi, że w pierwszych trzech kwadransach bliżej, co wcale nie znaczy – bardzo blisko, zdobycia gola byli zawodnicy LKS-u. Najlepszą okazję zaprzepaścił w 37. minucie Dawid Nagi, pudłując z kilku metrów.
Natomiast obraz drugiej odsłony ujawnił inną prawdę o obu zespołach. Przede wszystkim wreszcie widoczna była na boisku różnica klas dzieląca obie ekipy, to po pierwsze. Po drugie zaś, szerokość kadry, a zwłaszcza jej jakość zdecydowanie przemawiały za teamem z Cygańskiego Lasu. W krótkim odstępie czasu bramkarza z Jawiszowic „postraszyli” uderzeniami z dalszej odległości Szymon Szymański (na zdjęciu) i Marcin Czaicki (słupek!). Po kolejnej przymiarce popularnego „Simona” piłka znalazła już drogę do siatki. Pięć minut później rajd i dośrodkowanie Mateusza Gaudyna sfinalizował trafieniem Mateusz Gleń. Ten sam duet wypracował gola na 3:1, którego zdobycie poprzedziło kilka dogodnych, a niewykorzystanych szans m.in. przez Marcina Wróbla. W 84. minucie notujący świetny występ M. Gaudyn do meczowych statystyk dopisał gola, po asyście M. Czaickiego. „Rysą na szkle” było kiepskie zachowanie w defensywie M. Glenia, dzięki czemu goście strzelili gola honorowego. Inna rzecz, że LKS w pełni na to trafienie zasłużył.
TP/foto: Paweł Mruczek