Piłka nożna
Najlepsza była… pogoda
Może i jest to kontrowersyjna teza, ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że co najmniej od dwóch sezonów poziom trzecioligowców obniża się.
Mistrz sprzed dwóch lat – częstochowska Skra, boryka się z problemami organizacyjno-finansowymi, co przekłada się na lokatę w strefie spadku z II ligi. Polkowiczanie, czempioni poprzednich rozgrywek w grupie trzeciej radzą sobie przyzwoicie wśród drugoligowców, choć na starcie parokrotnie zapłacili zwyczajowe „frycowe”. Teraz, po 17 kolejkach jesieni, przewodzą stawce rezerwy Śląska Wrocław, ale czy to naprawdę jest kandydat numer jeden do awansu?
Po słonecznej stronie
Fakt, wrocławianie prezentowali się najrówniej ze wszystkich 18-stu zespołów. Podopieczni Piotra Jawnego zanotowali kilka spektakularnych zwycięstw i ponieśli przy tym kompromitujących porażek. Skrupulatnie, wykorzystując potknięcia rywali, zbudowano w stolicy Dolnego Śląska całkiem poważną, sześciopunktową przewagę. I tu wróćmy do wcześniejszego pytania o kandydaturę do awansu. Przed rokiem Górnik Polkowice miał pięć „oczek” przewagi nad „dwójką” lubińskiego Zagłębia, tyle że suma zdobytych punktów przez ówczesnego lidera wynosiła – 43, aktualny przodownik klasyfikacji ma w dorobku o siedem punktów mniej. O czym to świadczy? Trenerzy bardzo lubią podkreślać, że ligowa stawka jest wyrównana, o tym, że słabsza – jakoś głośno nikt nie mówi, chyba tylko cichaczem i w kuluarach.
Pominąwszy wrocławskiego lidera ton rozgrywkom nadaje – Ruch Chorzów, który budował skład „naprędce” i w okolicznościach, o których powszechnie wiadomo. Mimo falstartu „niebiescy” po przełamaniu w starciu z „rekordzistami” ruszyli z kopyta i zimę spędzą na pozycji wicelidera. Z identycznego, 30-stopunktowego kapitału cieszą się w Bytomiu. Tylko czy Polonię rzeczywiście stać na podjęcie rękawicy? Na pewno jednak klub z Olimpijskiej zaliczy mijającą, trzecioligową jesień na plus. Podobnie chyba w Zdzieszowicach, gdzie po trwającej jakiś czas stagnacji, Ruch znów znalazł się w gronie ekip liczących się w czołówce. Kawał bardzo solidnej roboty wykonał w Kluczborku trener Jan Furlepa. Kiedy jego podopieczni, prowadzeni przezeń raptem od kilku dni zjeżdżali do Cygańskiego Lasu, MKS tkwił pod „spadkową kreską”. Dziś zespół z Opolszczyzny wyprzedza biało-zielonych o jeden punkt i dwa miejsca w tabeli. Listę usatysfakcjonowanych po pierwszej części sezonu wyczerpuje zielonogórska Lechia. O ile sam początek rozgrywek ekipy z Winnego Grodu był daleki od oczekiwań, to 8. miejsce na finiszu pozwala spokojne spojrzenie w dalszą perspektywę.
Schowani w cieniu
Gwarek Tarnowskie Góry, Ślęza Wrocław i nasz Rekord (o czym niebawem w osobnym artykule), te zespoły jeszcze latem wymieniane były w gronie faworytów do czołowych lokat. Na półmetku nie można absolutnie przesądzać, że na mecie nie zameldują się „w czubie”, ale po jesieni laurek wystawiać nie ma za co. Był moment, gdy pawłowicki Pniówek plasował się bardzo wysoko w klasyfikacji, ale jak to u góry – mocno wieje. Mocna pozycja drużyny Grzegorz Łukasika chyba nie miała równie silnych i trwałych podstaw, co skończyło się w sumie nie takim najgorszym, dziewiątym miejscem. Dość podobnie można skomentować postawę Foto-Higieny. Piłkarze z Gaci długo lokowali się u szczytu, aby na koniec rundy zjechać na 12. miejsce. A rezerwy Górnika – swoje, czyli spokojnie, po cichu i w środku tabeli, nieustannie i skutecznie wypełniając służebną rolę wobec ekstraklasowej „jedynki”.
Przed burzą?
Niskie pozycji rezerw legnickiej Miedzi, a zwłaszcza Zagłębia Lubin zaskakują, i to bardzo. Nie chce się wierzyć, aby w obu klubach z Dolnego Śląska dopuszczano w ogóle myśli o degradacji. W obu dobrze funkcjonują tamtejsza akademie piłkarskie, lubińska uchodzi wręcz za wzorcową, więc spadek z III ligi byłby oczywistą katastrofą nie tylko wizerunkową. To tylko ciekawszymi uczyni zmagania w rundzie rewanżowej. Przed jej startem mocno będą musieli popracować w Rybniku i w Brzegu, gdyż pozycje ROW-u 1964 i Stali nie są ani satysfakcjonujące kibiców, ani bezpieczne. Jeszcze trudniejsza robota przed ludźmi w Żmigrodzie. Tamtejszy Piast raczej nigdy nie pretendował do miejsc na podium, ale też starano się skutecznie trzymać z dala od strefy zagrożenia. Tej jesieni tego nie uniknięto. Ale cóż dopiero mają powiedzieć w Starowicach Dolnych? Wicemistrz IV ligi opolskiej, beniaminek z gatunku „last minute” na finiszu pozostał bez wygranej, z czterema punktami i zdobytymi siedmioma golami. Ktoś ta chyba porwał się z motyką na słońce.
A cała liga summa summarum mniej stabilna niż pogoda w ostatnich miesiącach, przynajmniej na aurę nikt nie narzekał, na rywalizację trzecioligowców – owszem. Co jednak nie znaczy, że pewnie już za kilka tygodni nie zatęsknimy za zmaganiami ekip z Lubuskiego, Dolnego Śląska, Opolszczyzny i Śląska. Tymczasem futboliści wzięli kilkutygodniowy rozbrat z piłką, po czym nastąpi konwencjonalny okres „ładowania akumulatorów”, że uciekniemy się do tego staroświeckiego i wyświechtanego określania.
Tadeusz Paluch/foto: Paweł Mruczek