Piłka nożna

Piłka nożna | 02-11-19

Stal Brzeg – Rekord B-B 4:1 (1:1)

Miłe złego początki.

Stal Brzeg – Rekord Bielsko-Biała 4:1 (1:1)

0:1 Sobik (29. min.)

1:1 Gajda (33. min.)

2:1 Kamiński (59. min.)

3:1 Celuch (69. min.)

4:1 Maj (73. min.)

Rekord: Żerdka – Gaudyn, Rucki, Kareta, Caputa (51. Waliczek), Żołna, Wyroba (70. Madzia), Szymański, Czernek (70. Guzdek), Sobik, Kozina (80. Wróbel)

Po dziesięciu z rzędu spotkaniach bez zwycięstwa gospodarze „zaksięgowali” komplet punktów. Zresztą w postawie brzeżan widoczne były cechy zespołu, który dość nieoczekiwanie znalazł się w strefie zagrożenia – determinację, zaangażowanie, ale i nerwowość. Praktycznie przez całą pierwszą część meczu bielszczanie łatwo i skutecznie łapali piłkarzy Stali w ofsajdowe pułapki. W przerwie jednak gospodarze wyciągnęli właściwe wnioski, bo nie dość, że przestali być ofiarami „spalonych”, to jeszcze prostopadłymi zagraniami rozmontowali bielski blok obronny. Zanim jednak do tego doszło „rekordziści” objęli prowadzenie, które zawdzięczali przytomności umysłu i technice Marka Sobika. Skrzydłowy Rekordu najlepiej odnalazł się w zamieszaniu podbramkowym i lobem – z małą „pomocą” słupka – ulokował futbolówkę „w sieci”. Riposta Stali była tyleż szybka, co efektowna. Po rzucie rożnym miejscowych piłkę zdołali wybić poza pole karne, ale na 18. metrze od bramki czaił się Tomasz Gajda, który precyzyjnym uderzeniem doprowadził do wyrównania. To o takich golach zwykło się mówić – stadiony świata.

Pomeczowa opinia trenera – Piotr Jaroszek: - Nasza gra w obronie woła o pomstę do nieba! Mamy w defensywie doświadczonych zawodników, ludzi którzy pograli już przez długie lata na określonym poziomie, a mimo to nadal tracimy „frajerskie” bramki. W zasadzie każda piłka wrzucona za nasze plecy, to stuprocentowa okazja dla rywala. To w zasadzie całe podsumowanie tego meczu.

TP/foto: PM