Piłka nożna

Piłka nożna | 20-07-19

GKS Katowice – Rekord B-B 2:2 (1:2)

Dla „rekordzistów” był to przedostatni test-mecz tego lata, katowiczanie już za tydzień czeka II-ligowa premiera.

GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała   2:2 (1:2) 

Rekord: Kucharski – Gaudyn, Rucki, Kareta, Waliczek, Żołna, Madzia, Czaicki, Szymański, Sobik, Wróbel oraz Żerdka, Groń, Jampich, Marek, Caputa, Wyroba, Czernek, Nowotnik, Gleń, Guzdek

0:1 Żołna (12. min.)

0:2 Szymański (16. min.)

1:2 Stefanowicz (40. min., z rzutu karnego) 

2:2 Kompanicki (70. min.)

Kto wie czy pierwsze trzy kwadranse meczu w Katowicach nie było najlepszym fragmentem letnich sparingów w wykonaniu bielszczan. Gospodarze, którzy przed przyszłotygodniową, II-ligową premierą zostali oficjalnie zaprezentowani swojej publiczności, raczej nie spodziewali się takiego obrotu spraw i rozwoju sytuacji. To raczej podopieczni Rafała Góraka mieli dominować, kontrolować grę. Tymczasem długimi fragmentami warunki gry dyktowali „rekordziści”, to ekipa z Cygańskiego Lasu była efektywniejsza w swoich atakach. Minimalnym tłumaczeniem zespołu Z bukowej jest fakt, iż jest to niemal całkowicie nowa drużyna. Pamiętajmy jednakże, iż nowi piłkarze GKS-u, to w większości ludzie z półki wyższej, niż trzecioligowa.

Bielszczanie szybko ukoronowali golem okres dobrej gry od startu. Wpierw Szymon Szymański wypuścił w bój Kamila Żołnę, który wygrał pojedynek z bramkarzem. Kilka minut później sygnalizujący wysoką dyspozycję Sz. Szymański huknął nie do obrony zza linii pola karnego. Z upływem minut katowiczanie zrównoważyli obraz spotkania, mieli kilka okazji do zdobycia kontaktowego gola vide Daniel Rumin, który dwukrotnie głową chybił z niewielkiej odległości. Ale po drugiej strony defensywie GieKSy zagrażał trudny do upilnowania K. Żołna. Wystarczył jednak chwila dekoncentracji, czy może bardziej spóźnionej reakcji w defensywie, by faulem próbował ratować sytuację Marek Sobik. Jako, że zdarzenie miało miejsce w polu karnym decyzja arbitra o rzucie karnym miała pełne uzasadnienie. Po wykorzystanej „jedenastce” gospodarze złapali wiatr w żagle, ale na pełne odrobienie start zabrakło już czasu.

W drugiej partii, po bardzo licznych roszadach w składach obraz i tempo gry były już inne. Nie ukrywajmy, to już nie była ta jakość z pierwszej części meczu. Zaznaczmy jednak, dotyczyło to w równym stopniu obu zespołów. W okolicach 60-65 minuty meczu zarysowała się wyraźna przewaga ekipy ze stolicy Górnego Śląska, ale uznanie jej za dominację byłoby zbyt daleko idące. Prawdą jest, iż w 59. i 62. minucie piłka dwukrotnie odbiła się od słupków bielskiej bramki, ale w pierwszym przypadku stało się to po przytomnej interwencji Krzysztofa Żerdki. Słowem – gol „wisiał na włosku”, szkoda tylko, że padł po błędzie na połowie rywali. Można go było śmiało uniknąć, ale cóż…. Błyskawicznej kontrze miejscowych biało-zieloni zapobiec nie zdołali. Natomiast całkiem umiejętnie goście bronili remisu po 2. Bez paniki, bez nerwowych reakcji bielszczanie utrzymali niezły rezultat przy Bukowej. Co więcej, w 86. minucie po rajdzie Bartosza Guzdka i dobrym podaniu w pole karne przed szansą stanął Michał Czernek. Zamysł uderzenia pod poprzeczkę – przedni, wykonanie – kiepskie, futbolówka przeleciała nad „aluminium”.

TP/foto: PM