SMS

SMS | 13-11-19

Odcienie srebra

Obie drużyny juniorów młodszych Rekordu ukończyły jesienne rozgrywki ligowe na drugim stopniu umownego podium, perspektywa zatem niby ta sama, ale spojrzenie odmienne.

Pierwszoligowcy prowadzeni przez trenera Dariusza Ruckiego całą letnio-jesienną część zmagań „ścigali się” z rówieśnikami Rakowa Częstochowa i gliwickiego Piasta. Mimo dobrej, równej postawy biało-zieloni nie zdołali odrobić strat poniesionych w starciach z zespołem spod Jasnej Góry. Finalnie – satysfakcja z domieszką nuty niedosytu.

Z kolei II-ligowcy Piotra Kusia, drużyna oparta na zawodnikach z rocznika 2004, zanotowali w sierpniu klasyczny falstart. Po trzech porażkach na wstępie sezonu było jasne, że pierwsza pozycja pozostaje nieosiągalna. Przełamanie nastąpiło w derbowej konfrontacji z Podbeskidziem. Od wygranej 3:0 z lokalnym konkurentem „rekordziści” zanotowali serię gier bez porażki, naszpikowaną efektownymi zwycięstwami. W przenośni i dosłownie zapomnieli, co to jest gorycz przegranej. Minione już rozgrywki oceniają obaj szkoleniowcy klubowych juniorów młodszych.

Dariusz Rucki: - Mimo braku końcowego sukcesu, jestem mega-zadowolony z tej rundy. Przegraliśmy z Rakowem Częstochowa, który nie ukrywał swoich ambicji, który punktował bardzo regularnie. Nie ustępowaliśmy im kroku, a kwestia awansu rozstrzygnęła się w meczach bezpośrednich. W pierwszym meczu zremisowaliśmy z nimi 1:1, by w drugim, w którym z przebiegu meczu nie mieliśmy prawa przegrać..., a jednak ulegliśmy 1:2. Patrząc na ambicje tej grupy i wynik końcowy, jest on dla nas rozczarowujący, ale ja jako trener patrząc „globalnie”, powtórzę - jestem zbudowany tą rundą, a najbardziej rozwojem chłopaków. Trzon tego zespołu dostaje szanse regularnych treningów z zespołem seniorów. W ostatnim czasie chłopcy zasilają w meczach drużynę juniorów w lidze A1, w których zaliczają dobre występy. To buduje mnie osobiście jako trenera. Optymalnie łączymy pasję chłopaków, świetną atmosferę pracy wraz ze ścieżką pracy, którą obraliśmy. To cała tajemnica i mieszanka naszego sukcesu.

Piotr Kuś: - Niemiłe zaskoczenie na początku rozgrywek, a na końcu bardzo dobry humor, mój i chłopaków. Nieprzypadkowo mówi się, że aby kogoś poznać, trzeba zjeść z nim beczkę soli. Sam przeżyłem prawdziwą huśtawkę nastrojów, od dręczących myśli o degradacji, po – a może tak do pierwszej ligi…? Mimo krótkiego czasu naszej wspólnej pracy już można dostrzec postęp w technice, wytrzymałości, taktyce, ale nade wszystko w podejściu do każdego meczu, od pierwszej minuty do ostatniego gwizdka. To nie przypadek, że mamy najmniej straconych i najwięcej strzelonych goli w lidze. Można „gderać”, utyskiwać nad poziomem prezentowanym przez niektóre zespoły, ale spróbujcie malkontenci grać i walczyć o każdą bramkę do ostatniej minuty, mimo dwucyfrowego prowadzenia. Najmilszy moment tej rundy – gol „Bojdysa” w doliczonym czasie gry meczu z Podbeskidziem oraz sześć minut, które „wstrząsnęły” Góralem Żywiec.

TP/foto: MŁ