Futsal
Tęskniący za normalnością
Jak ważną w funkcjonowaniu zespołu jest rola kierownika drużyny, nie trzeba przekonywać nikogo, kto kiedykolwiek był członkiem dowolnie wybranego teamu sportowego.
Powinien być człowiekiem zorganizowanym (cokolwiek to znaczy), punktualnym, skrupulatnym, niekonfliktowym, czasami pedantycznym itd. Najkrócej – anioł, nie człowiek. Do „anielskości” Krzysztofowi Burneckiemu wprawdzie trochę brakuje, ale uosabia wiele z wymienionych cech. Niewielu pewnie o tym wie, gdyż popularny „Faja” nie należy do tych, którzy skupiają uwagę otoczenia, czy tym bardziej mediów – kierownik futsalowych mistrzów Polski, ekipy Rekordu, to postać nieodzowna i nieoceniona, ale – jak na zdjęciu – raczej w cieniu innych.
Przyznasz – to był (niestety czas przeszły) najdziwniejszy sezon w historii?
- Myślę, że jest to najdziwniejszy sezon nie tylko w futsalu, ale w każdej dyscyplinie sportu. Jeszcze w lutym, kiedy dobiegały już do nas informacje z Chin, nikt nie zdawał sobie sprawy, że za chwilę nasze codzienne życie, także to sportowe, ulegnie takiej zmianie. Cieszę się tylko, że po tych 18 rozegranych kolejkach mamy ogromną przewagę nad resztą ekip Futsal Ekstraklasy, a nasza gra i wyniki były godne drużyny mistrzowskiej.
Najprzyjemniejszy i najtrudniejszy – w Twojej opinii – moment minionych rozgrywek?
- Te dwa skrajne odczucia określę nazwą drużyny – AZS UŚ Katowice. Jest to ekipa, z którą doznaliśmy jedynej porażki w lidze, po bardzo słabym meczu w naszym wykonaniu. W dodatku myślami byliśmy już w Pradze na turnieju Ligi Mistrzów, w którym również nie zagraliśmy rewelacyjnie. Był to bardzo trudny dla nas moment sezonu. Ale zemsta jest słodka, tak można określić rewanżowy mecz z ekipą z Katowic, który pokazał strzelecką siłę (wynik 18:1 – przyp. TP) naszej drużyny.
Zgodzisz się, że pucharowy ćwierćfinał z GSF-em Gliwice był chyba najbardziej kuriozalnym spotkaniem w hali przy Startowej.
- Mecz pucharowy z GSF rozegrany 11 marca nie tylko dlatego, że odbył się bez udziału publiczności przejdzie do historii. Był to ostatni mecz aktualnego sezonu. Każdy z nas podczas jego trwania zdawał sobie sprawę, że sytuacja robi się bardzo poważna i za chwilę nasze życie zatrzyma się w miejscu. Tak właśnie było, ponieważ po meczu 13 marca spotkaliśmy się wspólnie na ostatnim w tym sezonie treningu.
Czego najbardziej nie lubisz w pracy kierownika drużyny?
- Od prawie dekady pełnię funkcję kierownika drużyny i przez cały ten czas sprawia mi to dużą satysfakcję. Cieszy mnie, że jestem częścią drużyny, która odnosi sukcesy i cały czas się rozwija. Po tylu latach staram się bazować na doświadczeniu (nie mylić z rutyną) w realizacji moich obowiązków. Wiem, że jeżeli trener i zawodnicy będą mieli prawidłowo zorganizowany obóz lub wyjazd na mecz, zarezerwowany dobry hotel, smaczne jedzenie i poukładane sprawy sprzętowe, to przełoży się to później na wyniki sportowe. Generalnie nie ma czegoś w tej pracy, czego nie lubiłbym. Natomiast wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą że należę do ludzi poukładanych i zorganizowanych, dlatego nie lubię sytuacji jakiegoś zaskoczenia, czy jakichkolwiek „niespodzianek”.
Odejdźmy na chwilę od spraw bieżącej natury, ta chwila, ten moment, a może ten mecz z udziałem „rekordzistów”, do którego wracasz myślą najchętniej?
- Zawsze w mojej pamięci zostanie mecz sprzed trzech lat z Gattą, decydujący o mistrzostwie, kiedy przegrywając już trzema bramkami, potrafiliśmy się podnieść i odnieść zwycięstwo. Pierwsza połowa tego meczu, a szczególnie bramka strzelona „do szatni” równo z syreną, przeszła do historii. Myślę, że był to punkt zwrotny, od którego rozpoczęła się nasza dominacja na krajowych parkietach.
Na finał naszej rozmowy – czym zajmujesz czas w trakcie „kwarantanny”, a może przeciwnie – nie masz go wcale?
- Kwarantanna to bardzo trudny czas. Zatrzymało się dla mnie życie sportowe oraz zawodowe. Najtrudniej jest sobie to wszystko poukładać w głowie. Aby jak najmniej myśleć o aktualnych problemach, zająłem się wcześniej odkładanymi pracami remontowymi i malarskimi w moim domu. Ale z utęsknieniem czekam na powrót normalnej i radosnej codzienności. Korzystając z okazji pragnę życzyć zdrowia i pozdrowić wszystkie osoby związane z futsalowym Rekordem. Do szybkiego zobaczenia.
Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję.
TP/foto: PM