Futsal
Marek: uwaga rywali sprawia mi satysfakcję
Rozmawiamy z Michałem Markiem, pivotem zespołu mistrza Polski i reprezentacji kraju.
Sześć lat temu, w mistrzowskiej kadrze Rekordu byłeś jednym z najmłodszych zawodników, a w osławionym meczu w Chojnicach – najmłodszym w naszym zespole. Co pamiętasz z samego spotkania z Red Devils, z całego sezonu?
- Było to trudne spotkanie, długo utrzymywał się wynik 0:0. Wiedzieliśmy, że jesteśmy już krok od swojego celu, ale mieliśmy też w głowach, że jest to sport i musimy być skoncentrowali do końca. Wszystko mogło się zdarzyć… W końcu wpadła ta upragniona bramka, która przybliżała na do pierwszego tytułu w historii klubu. Jak to często bywa z golami na wagę dużego sukcesu, bramka padła „z niczego”, a zmieniła historię klubu. Po meczu oczywiście była niepohamowana radość co skończyło się niezbyt perfekcyjnym strzyżeniem Piotra Szymury i długą drogą do Bielska.
Jak kilku „rekordzistów” przed Tobą, kilku innych później, stanąłeś przed dylematem: futbol czy futsal. Co skłoniło Cię do gry na parkiecie?
- Kiedy kończyłem już wiek juniora grałem w IV lidze i walczyliśmy o awans do III ligi, lecz zabrakło nam jednego punktu do awansu, wtedy prezes Janusz Szymura zaproponował, abym przeszedł do drużyny ekstraklasowej w futsalu. Więc podjąłem decyzję, że chcę się dalej rozwijać sportowo i wybrałem futsal, aby nie zostać na kolejny sezon w czwartej lidze. Kiedy teraz myślę o tym, to uważam, że była to jedna z lepszych decyzji w moim życiu.
Obserwując z bliska boiskowe wydarzenia mam wrażenie, że coraz trudniej jest być pivotem. Częstokroć grasz z jednym, czasami dwoma zawodnikami „zawieszonymi” na Twoich plecach…
- Nie da się ukryć, że z roku na rok jest mi coraz trudniej w lidze utrzymywać piłkę przy nodze na pozycji pivota. Coraz więcej uwagi obrońcy skupiają na mnie w czasie meczu, ale daje to więcej możliwości moim kolegom z drużyny. Ten fakt sprawia mi dużo satysfakcji, ponieważ świadczy o tym, że moja praca idzie w dobrą stronę i staję się coraz lepszym pivotem. Inni zawodnicy i trenerzy to widzą, i dlatego czasami mam ich aż dwóch na „plecach”.
Masz swój wzorzec pivota? Czy może byłaby to składowa kilku elementów, kilku zawodników?
- Staram się podpatrywać co dobre u wszystkich najlepszych pivotów, bo każdy ma inne cechy, które są wartościowe. Moim wzorem jest Ferrao, lecz nasze predyspozycje fizyczne są całkowicie inne, więc wiem, że nie mogę opierać się tylko na umiejętnościach, które on prezentuje. Cały czas szukam nowych elementów, które sprawdzą się akurat przy moich warunkach fizycznych i staram się wprowadzać do swojej gry.
Jak radzisz sobie w trakcie przymusowej przerwy od grania i wspólnych treningów?
- Na początku nie było tak źle, bo był czas popracować indywidualnie nad swoimi brakami i doleczyć urazy. Ale w dłuższej perspektywie czasu treningi indywidualne w domu nie zastąpią treningów z całą drużyną, atmosfery klubu i oczywiście rozgrywek i rywalizacji. Chyba każdy sportowiec chciałbym już wrócić na boisko i do tego co lubi robić.
Za to czasu na inne aktywności masz zapewne, aż w nadmiarze? Czym i jak go wypełniasz?
- Akurat w tym roku mam „się bronić” na uczelni, więc nawet dobrze się złożyło, bo mam teraz sporo czasu, żeby dobrze przysiąść do pisania pracy dyplomowej. Staram się też spędzić czas z rodziną oraz rozwijać się w innych kategoriach życia.
Jakie są twoje rokowania – sezon w Futsal Ekstraklasie zostanie dokończony, czy też aktualna tabela będzie końcową?
- Trudno powiedzieć, jak się rozwinie sytuacja… Jako zawodnik chciałbym, żebyśmy wrócili do rozgrywek i je dokończyli, ale decyzja nie należy do mnie i czekam z niecierpliwością na rozwój sytuacji.
TP/foto: PM