Futsal
Clearex Chorzów – Rekord B-B 5:7 (2:3)
Tuzin goli w "klasyku", trzy punkty dla lidera Futsal Ekstraklasy!
Clearex Chorzów – Rekord Bielsko-Biała 5:7 (2:3)
0:1 Biel (5. min.)
0:2 Bondar (15. min.)
1:2 Mizgajski (15. min.)
1:3 Popławski (17. min.)
2:3 Zastawnik (19. min.)
2:4 Budniak (21. min.)
3:4 Wędzony (24. min.)
4:4 Leszczak (34. min.)
5:4 Mizgajski (35. min.)
5:5 Marek (36. min.)
5:6 Wachuła (38. min., samobójczy)
5:7 Budniak (40. min.)
Rekord: Nawrat – Popławski, Kubik, Budniak, Marek, Korpela, Bondar, Viana, Biel, Surmiak, Gąsior, Burzej, Iwanek
Nie ma nic z przesady w stwierdzeniu, że mecze Rekordu i Cleareksu rządzą się swoimi prawami. Sobotnie spotkanie, będące w dodatku meczem na ekstraklasowym „szczycie”, było doskonałym tej tezy potwierdzeniem.
Mecz od pierwszych minut był bardzo otwarty, kunktatorstwa czy spokojnego wyczekiwania na rozwój wypadków, żadnej z drużyn nie można na pewno zarzucić. Z drugiej jednak strony nic nie zapowiadało w pierwszej połowie, aż takiej eskalacji futsalowych emocji, jakich świadkami byliśmy w ostatnich minutach tego spotkania. Optyczna przewaga, tzw. kultura gry była na pewno po stronie biało-zielonych, którzy sprawiali wrażenie zespołu przekonanego o tym, że w końcu cel w postaci strzelonych bramek osiągnie. Ataki Cleareksu nie były tak liczne, często rwane, rzadko kończone celnymi strzałami, ale za to przynajmniej w dwóch ze stworzonych przez miejscowych sytuacji, dopisało nam ogromnie dużo szczęścia. W 3. minucie po rzucie rożnym z metra próbował skierować piłkę do bramki głową Mariusz Seget, lecz finalnie w siatce znalazło się … dwóch zawodników, a „rekordziści” piłkę wyekspediowali z własnego pola karnego. W drugiej sytuacji Roman Wachuła nie potrafił skierować, mocno wstrzelonej w pole karne piłki, z odległości... pół metra.
Łukasz Biel, który otworzył wynik tego spotkania, wykorzystał daleki wyrzut Bartłomieja Nawrata, Oleksandr Bondar szybki kontratak, po którym z bliska skierował piłkę do siatki, a Artur Popławski po indywidualnej akcji prawym skrzydłem okazał się lepszy w sytuacji jeden na jeden z Rafałem Krzyśką. Gospodarze odpowiedzieli mocnym strzałem Macieja Mizgajskiego z prawej strony boiska oraz wolejem Mikołaja Zastawnika po rzucie rożnym.
Drugą połowę bielszczanie rozpoczęli znakomicie, i nie chodzi wcale o szybko strzeloną bramkę przez Pawła Budniaka, ale o sposób gry. Na bramkę Mateusza Bednarczyka sunął atak za atakiem, w ciągu 10-ciu minut po zmianie stron podopieczni Andrzeja Szłapy stworzyli przynajmniej kilka „stuprocentowych” okazji. Ich animuszu nie przerwało nawet trafienie Adama Wędzonego, nadal konsekwentnie parli na bramkę rywali. Gdyby przynajmniej jedną, dwie ze stworzonych w tym okresie gry sytuacji wykorzystali, nie byłoby zapewne niezwykle emocjonującej końcówki, ale też stresu w naszym obozie. Tymczasem w ciągu zaledwie minuty, chorzowianie dwukrotnie pokonali B. Nawrata, a biorąc pod uwagę fakt, że do końca pozostało niewiele ponad pięć minut, znakomity do tej pory obraz meczu zaczął wyglądać dość nieciekawie. Ale reakcja drużyny po utracie prowadzenia, była jedną z dwóch kluczowych sytuacji w tym spotkaniu. Choć to wydawało się już niemożliwe, jeszcze przyśpieszyli swą grę. Po akcji P. Budniaka znakomicie odnalazł się w polu karnym Michał Marek, doprowadzając do wyrównania. Przy kolejnym trafieniu dopisało nam szczęście – strzał O. Bondara z przedłużonego rzutu karnego obronił chorzowski bramkarz, ale w powstałym zamieszaniu piłkę do własnej bramki wepchnął R. Wachuła.
Drugi kluczowy moment, który w zasadzie zadecydował o końcowym rezultacie miał miejsce dokładnie 38. minucie i 18 sekundzie. Wtedy to po przypadkowym zagraniu ręką M. Marka w polu karnym sędziowie podyktowali rzut karny z sześciu metrów. Intuicja? Szczęście? Znajomość rywala? Nie ma znaczenia – B. Nawrat przesunął się dokładnie tam, gdzie należało i odbił piłkę po strzale M. Zastawnika! Ostatnia minuta to próba gry Cleareksu z wycofanym bramkarzem, ostatnia sekunda to strzał P. Budniaka z własnej połowy do pustej bramki – siódme trafienie Rekordu i trzy punkty pojechały do Bielska-Białej.
MH/foto: Paweł Mruczek