Piłka nożna

Piłka nożna | 16-11-19

ROW 1964 Rybnik – Rekord B-B 1:2 (1:1)


 

Na finiszu rundy bielszczanie ewidentnie są na fali wznoszącej.

ROW 1964 Rybnik – Rekord Bielsko-Biała 1:2 (1:1)

1:0 Piejak (6. min.)

1:1 Czaicki (40. min.)

1:2 Szymański (74. min.)

Rekord: Żerdka (46. Kucharski) – Madzia (72. Kozina), Kareta, Jampich, Waliczek, Żołna, Wyroba, Szymański, Czaicki (85. Marek), Sobik, Wróbel (90. Groń)

W zapowiedzi do tego spotkania zadaliśmy pytanie: czy ubiegłotygodniowa wygrana ze zdzieszowickim Ruchem była jednorazową eksplozją formy „rekordzistów”, czy też może ta zwyżka dyspozycji będzie trwalszą tendencją?

Tylko pierwszych 5-10 minut mogło wskazywać, że ogranie Ruchu było taką miłą dla kibiców Rekordu „jednorazówką”. Początkowa faza meczu minęła pod znakiem agresywnej ofensywy rybniczan, którymi umiejętnie dowodził Marcin Wodecki. To właśnie po doskonałym podaniu skrzydłowego gospodarzy Wiktor Piejak otworzył wynik potyczki. Niedługo później jeden z miejscowych trudnym do obrony uderzeniem zmusił Krzysztofa Żerdkę do sporego wysiłku. De facto na tym aktywa ROW-u w tej części zakończyły się. Zaczął się natomiast długotrwały okres dobrej gry biało-zielonych. Cierpliwość i konsekwentne dążenie do celu były podstawą końcowego rezultatu. Gospodarze dość szybko cofnęli się w okolice własnej bramki, co naturalną koleją rzeczy wymusiło na bielszczanach grę w ataku pozycyjnym. Dość kuriozalnie jednak wyrównanie padło po kontrze zainicjowanej przez Marcina Wróbla. W finalnej fazie nieco pogubił się w „szesnastce” Marek Sobik, niemniej zdołał wycofać futbolówkę do nadbiegającego z głębi pola Marcina Czaickiego (na zdjęciu z prawej). Pomocnik Rekordu technicznym strzałem zza linii pola karnego pokonał Kewina Paszka.

Równie pozytywnie „rekordziści” prezentowali się w drugiej odsłonie, a że rybniczanie nie zmienili swojej taktyki, toteż bliżej przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę byli nasi piłkarze. Zagrożeniem dla gości były praktycznie tylko stały  fragmenty w wykonaniu gospodarzy, inicjatywa należała jednak do „rekordzistów”, którzy cierpliwie wyczekiwali swojej szansy. I doczekali się! Po wrzutce Kamila Żołny z rzutu rożnego w polu karnym miejscowych powstał „mały karambol”, w którym najlepiej odnalazł się Szymon Szymański. Nieco zasłonięty golkiper ROW-u nie miał wielkich szans na prawidłową reakcję na strzał popularnego „Simona” w długi róg bramki.

TP/foto (z meczu Rekord – Górnik Łęczna): PM