Drużyna kobiet

Drużyna kobiet | 23-11-19

Rekord B-B – AZS PWSZ Wałbrzych 3:3 (0:2, 2:2) rzuty karne 3:5

Epicki bój pucharowy w Cygańskim Lesie, 120 gry, walki i emocji, a na finał konkurs "jedenastek"!

Rekord Bielsko-Biała – AZS PWSZ Wałbrzych 3:3 (0:2, 2:2) rzuty karne 3:5

0:1 Fabova (5 min.)

0:2 Materek (38 min.)

1:2 Madeja (71 min.)

2:2 Nowak (84 min.)

2:3 Kędzierska (105 min., głową)

3:3 Chóras (118 min.)

Rekord: Majewska – Skolarz, Polnik, Knysak, Chóras, Moskała, Cygan (83. Nowacka), Madeja, Franaszek (83. Kaim), Czyż (61. Mandla), Nowak

Mecz 1/16 finału Pucharu Polski był jak starcie dwóch żywiołów. Bielszczanki zaprezentowały się jako dobrze funkcjonujący i uzupełniający, choć nie bezbłędny, monolit. Rywalki – 7. ekipa Ekstraligi po rundzie jesiennej, z kilku indywidualnościami i kilkuletnim ograniem na wyższym poziomie ligowym.

I przez większą część pierwszej połowy górowała tzw. kultura gry wałbrzyszanek, które poruszały się szybciej od „rekordzistek”, szybciej także operowały futbolówką.  Już na otwarcie, w 3. minucie spotkania sygnał ostrzegawczy mocnym strzałem z dystansu wysłała Karolina Ostrowska, która zmusiła Natalię Majewską do najwyższego wysiłku. To była pierwsza z wielu wyśmienitych interwencji 15-letniej (!) bramkarki Rekordu. Niestety 120 sekund była bezradna wobec uderzenia z boku pola karnego Klaudii Fabovej. Bielszczanki z rzadka dochodziły do sytuacji, które znamionować mogły zdobycie wyrównującej bramki. Wydawało się raczej, że to „akademiczki” bliższe są podwyższenia prowadzenia. W 33. minucie główkę Moniki Kędzierskiej w tylko sobie wiadomy sposób obroniła N. Majewska. Skapitulowała jednak pięć minut później po indywidualnej akcji Alicji Materek. Co tu ukrywać, większa część kibiców w przerwie meczu sądziła, że ten mecz i jego wynik są już zamknięte, a tymczasem…

Przez 25 minut drugiej połowy niewiele zwiastowało „odrodzenie” bielszczanek. Nawet, gdy udało się wykreować jakąś sytuację, gospodynie rozbijały się o wałbrzyski mur obronny lub pewnie spisującą się w bramce Jagodę Sapor. Dopiero typowa dla „rekordzistek” akcja przyniosła gola kontaktowego. Prostopadłe podanie Agnieszki Franaszek do rozpędzonej Katarzyny Moskały, płaski strzał obok wybiegającej bramkarki i Beata Madeja tylko dopełniła formalności. Od tego momentu to biało-zielone zdominowały spotkanie na wiele minut. To nasze zawodniczki dyktowały warunki na boisku. W kierunku wałbrzyskiej bramki posypał się istny „grad” uderzeń. Chociaż jeden z nich musiał znaleźć drogę do siatki bramki, i znalazł. Wiktoria Nowak strzałem z ponad 20-stu metrów doprowadziła do wyrównania i dogrywki.

W doliczonym czasie gry, aż nadto widoczne było zmęczenie po obu stronach. Piłkarki Rekordu i AZS-u płaciły za wysiłek włożony w mecz, ale i w całą rundę jesienną. Z tego właśnie wzięły się dwa gole, które padły w trakcie doliczonych regulaminowo 30-stu minut. Tuż przed końcem pierwszej odsłony bielszczanki wyraźnie zagapiły przy kornerze rywalek. Niepilnowana M. Kędzierska z odległości nie większej niż jeden metr głową skierowała piłkę do bramki. W dramatycznej i emocjonującej końcówce drugiej partii, po przechwycie, na szalony, desperacki rajd zdecydowała się Anna Chóras. Nie dość, że ten atak bocznej defensorki był niesłychanie dynamiczny i przebojowy, to został wykończony ultra-precyzyjnym trafieniem tuż przy dalszym słupku. O awansie do 1/8 finału rozstrzygnęły rzuty karne, które ciut lepiej wykonywały „akademiczki” z Wałbrzycha. Żadna z przyjezdnych nie pomyliła się, natomiast w strzale Aleksandry Kaim było sporo siły, lecz za mało precyzji. Pech!

Do dalszej fazy zmagań pucharowych awansował zespół spod Chełmca. Ale dzięki tej zaciętej konfrontacji podopieczne Marcina Trzebuniaka mogły przekonać się na własnej skórze – ile brakuje do poziomu ekstraligowego. Różnica jest, ale z całą pewnością nie są to „lata świetlne”, a raczej miesiące systematycznej i rzetelnej pracy.

TP/foto: Paweł Mruczek